- Uznaj dzisiejszą sesję za zakończoną.
- Oczywiście, proszę Pani.
Odruchowo odpowiedziałam kończąc ostatnie pociągnięcia pędzlem. Dopiero wtedy zaczęłam chować swoje wszystkie przybory do odpowiednich futerałów, a następnie do broculi.
- Długo jeszcze zajmie ci ukończenie tego obrazu?
- Sądzę, że wystarczą dwie sesje.
- Doskonale. Pokaż mi swoje postępy.
Skrzywiłam się, nienawidziłam kiedy ktoś ogląda coś czego jeszcze nie ukończyłam.
- Wybaczy Pani, że się ośmielam, ale obraz najlepiej jest zobaczyć dopiero gdy zostanie dokończony.
Próbowałam być
jednocześnie pewna siebie, oraz by nie zostało to odebrane za zbyt
zuchwałe zachowanie. Kobieta dość długo się wahała, jednak pokiwała mi
głową ze zrozumieniem i wyszła z pomieszczenia. Westchnęłam z ulgą i
czym prędzej schowałam wszystko co miałam. Obraz zabezpieczyłam, aby
farby nie rozmazały się w trakcie transportu. Założyłam broculę na
plecy, obraz złapałam za uchwyt i wyszłam z willi, przez tę kobietę
nazywaną domem. Nigdy nie zrozumiem jak bardzo nadmiar bogactwa potrafi
ogłupić ludzi.
Wydawało się, jakby dzisiejszy wieczór miał być stosunkowo ciepły, więc zaczęłam od podróży do biblioteki. Chłód lasu, od razu uświadomił mnie, że mogłam jednak mieć coś na wierzch, ale nie zamierzałam już się wracać przez takie szczegóły. Od progu od razu przywitała mnie szeroko uśmiechnięta dziewczyna. Nie wiem dlaczego, ale ten jej wieczny optymizm wywoływał u mnie irytacje.
- Jest może Funida?
- Niestety nie, pojawia się tylko na chwilę dostarczając nowe książki i od razu znika.
- Rozumiem. Czy pojawiło się dla mnie jakieś nowe zlecenie?
- Tak.
Z dużo większym entuzjazmem niż bym sobie tego życzyła dziewczyna zniknęła, aby po chwili wrócić z dość chaotycznym zbiorem kartek.
- Książka przeszła już przez pierwszą korektę. Prośba jest o zaprojektowanie okładki, oraz stworzenie kilku obrazków wewnątrz, maksymalnie dziesięciu.
- Dobrze. Jakieś ograniczenia lub sugestie?
- Nie, autor w pełni ufa twojemu wyczuciu.
- Dobrze, czas na realizację?
- Bez ograniczeń, ale nim szybciej skończysz tym wcześniej będzie można przekazać skrybom do masowej produkcji.
- Jasne, coś jeszcze powinnam wiedzieć?
- Raczej nie.
- Dzięki.
Schowałam kartki do broculi i udałam się do wyjścia. Ponownie żałowałam, że nie miałam żadnego dodatkowego okrycia. Ruszyłam w stronę domu mimochodem będąc chociaż trochę podekscytowana nowym zadaniem. Malowanie obrazów dla bogaczy przynosiło dużo większe zyski, ale łączyło się z tym, że musiałam znosić ich nie do końca przyjemne charaktery. Często im coś przeszkadzało, wszystko musiało być dokładnie tak jak oni sobie tego życzą. Wielu oczekiwało również ode mnie, że będą wyglądać wspaniale na moich obrazach nawet gdy sami z siebie są najlepszą ilustracją nędzy i rozpaczy. Co innego pomaganie przy produkcji książki. Sama mogłam wyobrazić sobie jak wyglądają bohaterowie, czy stworzenia wymyślone przez autora. Co więcej, miałam świadomość, że potem każdy czytelnik widzi to co ja. Radość z nieograniczonej możliwości tworzenia była zwykle na tyle duża, że rekompensowała mi to jak mało zarabiałam na tych projektach.
Uderzyłam w coś twardego i zaczęłam lecieć do tyłu machając w panice rękami. Poczułam jak ktoś łapie mnie za dłoń i pomaga stanąć na nogi.
- Przepraszam, zamyśliłam się.
Wydukałam pod nosem uparcie patrząc na nasze buty.
- Nic ci się nie stało?
Ten głos. Jakby wbrew własnej woli podniosłam głowę i spojrzałam na mężczyznę na którego wpadłam. Jego włosy koloru dębowego były delikatnie rozczochrane jakby wielokrotnie czesał je rękami. Idealna twarz, karnacja zbliżona do rumianego bochenka chleba. Oczy koloru głębokiego stawu mieniły się pomiędzy niebieskim, a zielenią, jakby nie potrafiły się zdecydować jakie są. Do tego szerokie bary, wręcz olbrzymi rozmiar ciała składającego się chyba z samych mięśni.
- Nic ci się nie stało?
Zapytał, chyba ponownie. Nie miałam pewności. Pokręciłam głową, niepewna tego jak teraz brzmiałby mój głos. Nie mogłam powstrzymać się od tego by przyglądać mu się uważnie. To złe określenie. Wręcz pożerałam go wzrokiem.
- Nazywam się Altor, a ty?
Cholera, jednak wymaga ode mnie, abym się odezwała. Wróciłam spojrzeniem do jego oczu. Wydawał się tym wszystkim rozbawiony. Pewnie też bym była na jego miejscu
- No... - odchrząknęłam, mając nadzieję, że to coś pomoże - Noimenta, dla przyjaciół Nomi.
- Noimenta, piękne imię, prawie tak bardzo jak jego właścicielka. - Czułam jak moje policzki robią się coraz bardziej gorące. Ogarnij się! On na pewno próbuje po prostu być miły. Ale dlaczego jeszcze próbuje ze mną rozmawiać? Równie dobrze mógłby mnie zbluzgać i odejść w swoją stronę.
- Chyba powinnam już iść. - Powiedziałam dość cicho próbując go wyminąć. Jak tylko znalazłam się za nim to poczułam nacisk na nadgarstku, wystarczająco mocny bym musiała stanąć. Ze zdziwieniem spojrzałam na niego. Czyżbym aż tak go uraziła? Mam nadzieję, że nie należy do tego szalonego, bogatego grona. Głupio byłoby zginać za sam fakt, że człowiek się zamyślił.
- Dlaczego wracasz sama do domu? Jest już ciemno, mogłoby ci się coś stać.
Ponownie obejrzałam go od góry do dołu. Rozumiejąc jak wielkim byłby dla mnie zagrożeniem, gdyby tylko miał taki kaprys. Szarpnęłam ręką, chcąc ją uwolnić. Pozwolił mi na to.
- Mieszkam niedaleko. Późno wyszłam z pracy.
- Gdzie pracujesz, że musisz kończyć o tak późnej porze?
- Jestem artystką. Maluję. Mam elastyczne godziny pracy, wszystko zależy od projektu.
- W takim razie czemu nikt cię nie odebrał?
- Mieszkam sama.
- Nie masz jeszcze męża?
Spojrzałam w ziemię trochę tym zawstydzona. Poczułam jak dwoma palcami podnosi mój podbródek do góry.
- Przepraszam, nie chciałem cię obrazić. Po prostu nie wyobrażam sobie jakim cudem tak piękna kobieta wciąż jest samotna.
- Mam dość specyficzny charakter.
- Jak większość artystów. Pozwól, że w ramach przeprosin za mój nietakt odprowadzę cię do domu.
Pokiwałam niepewnie głową. Czy to mądre z mojej strony, aby wiedział gdzie mieszkam? Poprawiłam obraz, który powoli zaczynał mi ciążyć, był bardzo niewygodny do noszenia.
- Pozwól, że ci pomogę.
Wyciągnął rękę w stronę obrazu, ale odsunęłam się od niego o krok.
- Obraz jest bardzo delikatny, łatwo go zniszczyć, pracuje już nad nim od dłuższego czasu.
- W takim razie poinformuj mnie jak mam go nieść, zaufaj mi, poradzę sobie.
- Nie jest ciężki, a mój dom jest blisko, poradzę sobie.
- Nalegam.
W jego głosie była delikatna nutka rozkazu. Czyżby miał cechy alfy? Nie, to mało prawdopodobne. Alfa, nie próbowałby ze mną obcować. Jednak wbrew rozsądkowi postanowiłam mu zaufać. Chyba właśnie powinnam otrzymać certyfikat z głupoty.
- W tym miejscu masz specjalnie zrobiony uchwyt, aby wygodniej się niosło obraz. Całość jest otoczona ramką zabezpieczającą, jednak na wszelki wypadek powinieneś unikać możliwości, aby zahaczyło o cokolwiek. Musisz też być świadomy otoczenia, aby nikt nie rozchlapał kałuży, która mogłaby na niego polecieć. Oraz nie możesz docisnąć materiału, który jest na wierzchu do obrazu, ponieważ jest świeżo malowany i mógłbyś zniszczyć aktualny efekt.
- Dużo tych uwag.
Wydawał się na tyle rozbawiony, że zwątpiłam, czy na pewno dobrze robię. Jednak dalej miał wyciągniętą w moim kierunku rękę. Ostrożnie wręczyłam mu obraz. Jak tylko upewniłam się, że dobrze trzyma to ruszyłam ponownie w stronę domu.
- Wcale nie jest ciężki, nie potrafisz kłamać.
- Jeśli jest dla ciebie zbyt ciężki, to możesz mi go od razu oddać. Jestem przyzwyczajona do jego wagi i dla mnie ciężki nie jest.
Odpowiedziałam niemal wojowniczo, dopiero po chwili przypominając sobie, że dalej nie wiem jaką ma pozycję. Jednak rozluźniłam się, gdy w ramach reakcji wybuchł śmiechem.
- Prawie poczułem się obrażony.
- W takim razie gdy będę chciała cię obrazić, to będę musiała upewnić się, że na pewno cię obrażę.
Nie dość że gadam bez sensu. To w dalszym ciągu nie wiem kim on jest. Mój certyfikat chyba można już oprawić w ramkę.
- To co powiesz na to, że skoro mnie obraziłaś, to w ramach przeprosin zaprosisz mnie na herbatę?
- Prawie poczułeś się obrażony, więc prawie czuje się zobowiązana do zaproszenia.
- A gdybym jednak poczuł się obrażony?
- To wtedy bym cię zaprosiła, jednak tak się nie stało, więc nie zamierzam cię zapraszać.
- Chyba jednak zmieniłem zdanie, uważam, że mnie obraziłaś.
- Nie można zmienić zdania, czy jest się obrażonym czy nie.
- Niby dlaczego? Jest to w jakimś regulaminie postępowania?
- Poniekąd tak. Jeśli co chwilę zmieniasz zdanie na dany temat to można odnieść wrażenie, że próbujesz oszukać swojego rozmówcę, aby móc coś osiągnąć.
- W tym wypadku masz rację, próbuję się wprosić do twojego domu, bo jeśli rzeczywiście jest blisko, to zaraz będziemy musieli zakończyć rozmowę, a wolałbym tego nie robić.
- Dlaczego chcesz ze mną rozmawiać?
- Wydajesz się zabawna i inteligentna, a do tego jesteś bardzo piękna.
- Cóż to za argument? Dlaczego niby uroda miałaby decydować o tym czy masz ochotę z kimś rozmawiać?
- Jestem zmiennym, wiele interesujących rozmów kończy się u mnie na bliższym poznaniu.
- A jak często masz takie bliższe rozmowy?
- W ostatnim czasie nie udało mi się spotkać nikogo wystarczająco interesującego.
- W ostatnim czasie? O jakim przedziale mówimy? O tygodniu?
- Teraz już na pewno mnie obraziłaś. Teraz musisz mnie zaprosić.
Prychnęłam na absurd jego słów.
- Teraz nie mogę cię zaprosić. Wprost powiedziałeś, że chcesz się ze mną przespać.
- Nie powiedziałem tego wprost, ale cieszę się, że odebrałaś mój przekaz.
- Jak by to o mnie świadczyło gdybym poszła do łóżka z pierwszym, lepszym napotkanym mężczyzną do łóżka?
- Nie jestem pierwszym, lepszym mężczyzną. Jak wielu mężczyzn potrafi nieść obraz tak by go nie zniszczyć?
- Masz mnie, niewielu.
- Jak dawno nie miałaś partnera?
- To jest dość intymne pytanie.
- Jesteś zmienną, to nie są dla nas intymne pytania.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Skąd wiesz?
- Jestem wystarczająco stary, by widzieć to w twoich ruchach. Poruszasz się stosunkowo zwinnie i delikatnie, zmieniasz się w jakiegoś kota?
- Konkretniej w panterę.
- Musisz pięknie wyglądać z czarnym błyszczącym futrem, będziesz musiała mi się kiedyś pokazać w zmienionej formie.
- Nie lubię się przemieniać.
- Dlaczego?
- Zmienni w większości przemieniają się w ramach walk. Co za tym idzie forma zwierzęca kojarzy mi się z agresją.
- Czy to znaczy, że nie zmieniasz się regularnie?
- Tak.
- To bardzo nie zdrowe dla twojego organizmu. Sama nakładasz na siebie ograniczenia. A jak będziesz w sytuacji zagrożenie to może się okazać, że masz problem z przemianą.
- To jest mój problem, a nie twój.
Zdenerwowana podeszłam do drzwi domu i zaczęłam szukać zaklęcia, aby móc je otworzyć. Już po chwili stały szeroko otwarte. Zrozumiałam, że Altor wszedł za mną do środka.
- Nie zapraszałam cię.
- Muszę odstawić obraz.
- Daj mi go, nie chcę, by materiał dotknął farby.
Zbliżyłam się do niego, aby odebrać swoją własność, ale cofnął się o krok.
- Altorze, oddaj mi obraz.
- Dokonajmy wymiany. Oddam ci obraz, a w ramach tego przemienisz się teraz na moich oczach.
- To jest śmieszne! Obraz należy do mnie, nie możesz niczego żądać w zamian.
- A jednak to robię. I nie próbuj się ze mną szamotać i odbierać go siłą, bo może się zniszczyć.
Poczułam w swoich oczach łzy.
- To jest szantaż. Mówiłeś, że mogę ci ufać.
Mój głos zaczął się łamać. Dlaczego jego słowo było dla mnie aż tak ważne? Zobaczyłam przerażenie w jego oczach.
- Przepraszam, nie powinienem, to był błąd. Proszę.
Wyciągnął w moją stronę obraz. Wzięłam go i ostrożnie odłożyłam przy ścianie. Zdjęłam materiał, aby nie dotykał farb, a na wierzch nałożyłam inny, aby owady czy kurz nie pojawiły się na powierzchni.
- Bardzo ładnie malujesz.
- Dziękuję.
Skrzywiłam się na wiedzę, że zobaczył moje dzieło przed jego ukończeniem.
- Prosiłabym cię, o opuszczenie mojego domu.
- Wprosiłem się na herbatę, pamiętasz?
- Nie jestem teraz w nastroju, moje towarzystwo może ci teraz nie odpowiadać.
- Z mojej winy zepsuł ci się humor, więc w mojej gestii leży jego naprawa.
- Ja i mój humor poradzimy sobie bez wielkiego zmiennego, który myśli, że wszystko wie.
- Przepraszam, naprawdę nie wiedziałem, że masz aż taki wstręt przed przemianą. Dla mnie jest to tak samo naturalne jak oddychanie. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że specjalnie powstrzymujesz się przed możliwością przemiany.
- Nie musisz mnie rozumieć. Nie znamy się. Można ten stan zostawić w takiej formie.
- Wolałbym jednak poznać się bliżej.
- Nie jestem w nastroju by pójść z tobą do łóżka.
Ponownie złapał mnie za
nadgarstek i przekręcił, abym plecami dotykała ściany domu. Z każdą
chwilą robiłam się coraz bardziej zestresowana. Niebawem wieść o moim
certyfikacie obejdzie cały świat.
- Pożądasz mnie.
Przeszedł mnie dreszcz na jego słowa.
- Jak słusznie zauważyłeś, jestem zmienną. Jak wspomniałeś, nasz gatunek potrzebuje regularnie uprawiać z kimś seks. Jak się dowiedziałeś, dawno nikogo do swojego łóżka nie zaprosiłam. Jak pewnie wiesz, jesteś przystojny. Dodaj do siebie te kilka elementów i przestań się uważać za króla świata. Nie padnę przed tobą na kolana i nie złożę ci hołdu tylko dlatego, że masz taki kaprys. Nie będę za tobą biegać, piszczeć i się łasić tylko po to byś na mnie spojrzał. Nie będę wyskakiwać z ubrań, bo masz na to ochotę. Zrozumiałeś?
- Oczywiście.
Uśmiechnął się szeroko, wręcz z pewnego rodzaju pychą. Jakby wiedział coś, czego nie wiem.
- W takim razie nalegam na herbatę.
- Oczywiście. W tym celu musisz mnie uwolnić.
Zirytowana spapugowałam
jego słowa. Ponownie zaczął się ze mnie śmiać. Musi być w zajebistym
humorze, że tak często go bawię. Nie należę do zabawnych osób. Ani do
takich z którymi ktokolwiek z własnej, nieprzymuszonej woli, spędzałby
swój wolny czas. Odsunął się ode mnie, kłaniając się tak nisko jakbym
była kimś wysoko urodzonym. Prychnęłam jeszcze bardziej na jego
arogancję i udałam się do kuchni.
- Możesz tutaj usiąść.
Pokazałam na fotele znajdujące się koło kuchni. Następnie weszłam do pomieszczenia i zajrzałam do szafki, aby odkryć, że herbaty zostało mi na niecałą jedną porcję. Znowu będę musiała odłożyć trochę oszczędności, by uzupełnić ten brak. Wstawiłam wodę i wyjęłam dwa kubki. Do swojego wlałam wodę, a do jego wsypałam resztkę ziół. Co się dzisiaj ze mną dzieje? Kim on jest? Chyba tracę kontrolę nad własnym życiem. Jednak z każdą chwilą coraz bardziej niepokoi mnie to, że ma aż tak dużo cech alfy. Zalałam wodą drugi kubek i ruszyłam w stronę swojego gościa. Skuliłam nogi pod siebie, aby wygodniej mi się siedziało. Jednocześnie miałam świadomość, że jak na absurd całej sytuacji to stosunkowo mało się boję. W ramach tiku nerwowego zaczęłam bawić się bransoletką. Może dlatego nie boję się aż tak jak powinnam? Wystarczy, że skontaktuję się z Funidą, a zjawi się tu w przeciągu paru minut. To ona nalegała na to byśmy miały domy niedaleko siebie. Odkąd pamiętam, zawsze dawała mi złudzenie bezpieczeństwa. Nawet nie wiem dlaczego podjęłyśmy decyzję, aby przestać razem mieszkać. Tak samo jak nie umiem odpowiedzieć dlaczego jeszcze nie poinformowałam jej o tym co się dzieje. Chociaż oznacza to, że ufam mu przynajmniej odrobinę.
- Dlaczego masz wodę zamiast herbaty?
- Skończyła się, miałam ostatnią porcję.
Dalej zamyślona odpowiedziałam i dopiero po chwili jęknęłam, gdy uświadomiłam sobie swoje słowa.
- Dlaczego nie miałaś zapasu? Przecież nie zawsze da się od ręki dostać herbatę w sklepie.
- Nie każdego stać na takie luksusy.
- Herbata jest dla ciebie dobrem luksusowym?
- Tak. Utrzymanie tego domu trochę kosztuje. Zestaw do malowania wymaga ciągłej inwestycji z mojej strony. Nie mam stałego źródła dochodów. Są miesiące, gdzie mam dużo zleceń i stać mnie na wszystko co tylko sobie zażyczę, są takie miesiące, że muszę decydować z których posiłków rezygnuję.
- Przepraszam.
- Za co?
- Zarówno za nietaktowne pytanie, jak i za zużycie ostatniej porcji.
- Nie przepraszaj, sam się wprosiłeś, takie są konsekwencje twoich decyzji.
- Każda decyzja ma tego typu konsekwencje?
- Każda, nawet najmniej ważna potrafi wpłynąć na życie innych osób wokół ciebie. Przykładowo jest bardzo ograniczona ilość produkowanej herbaty. Jeśli jesteś w stanie wypić jedno opakowanie, ale dla urozmaicenia smaku kupujesz ich dziesięć, to dziewięć losowych osób, które przyszło do sklepu jako ostatnie już jej nie dostaną.
- Nigdy na to nie patrzyłem w ten sposób.
- Widać, że nigdy ci niczego nie brakowało. Co uświadamia mnie, że musisz być z dużo wyżej postawionej klasy społecznej niż ja. Czy masz świadomość, że twoja pozycja może się osłabić, przez twój kontakt ze mną?
- Niby dlaczego?
- Z kim się zadajesz, przez pryzmat jego jesteś oceniany. Jestem w najniższej możliwej klasie społecznej, więc automatycznie będziesz postrzegany jako gorsza partia.
- Naprawdę to tak funkcjonuje?
- Albo masz jeszcze wyższą pozycję niż cię oceniałam, albo jesteś ignorantem.
- Dlaczego jesteś w najniższej klasie?
- Nie posiadam rodziny, mój zawód nie jest renomowany czy przynoszący niesamowite dochody, nie posiadam wysoko postawionego partnera, nie biorę udziału w walkach króla, ani nie popisuję się na co dzień swoją zwierzęcą postawą.
- W takim razie wracamy do pytania, które najbardziej mnie interesuje. Dlaczego się nie przemieniasz?
- Nie ma to znaczenia. Po prostu tego nie robię, czy to jasne?
Usłyszałam od niego dość długie westchnięcie i miałam wrażenie, że się martwił. O mnie?
- Dobrze, nie będę już pytać o powody. Nie masz rodziny i jak rozumiem szkoła zaniedbała twoją edukację jeśli chodzi o to kim jesteś. Czuję się zobowiązany do tego, aby ci wszystko wyjaśnić.
- Nie czuj się zobowiązany.
- Nalegam, abyś mnie wysłuchała.
Miałam ochotę się z nim kłócić. Nie podobało mi się to do czego zmierzał. Jednak to jego spojrzenie.
- Jesteś alfą, prawda?
- Tak.
- Mógłbyś po prostu wymusić na mnie, zarówno to bym się przemieniła, jak i to bym poszła z tobą do łóżka.
- Tak.
- Przez to czujesz się zobowiązany, by ze mną porozmawiać. Dlatego uparłeś się, aby mnie odprowadzić. Nie posiadam stada, jako alfa to wyczułeś i nie potrafiłeś przejść obojętnie.
- To akurat nie miało z tym nic wspólnego. Odprowadziłem cię z prywatnych powodów.
- Jednak przez fakt, że jesteś alfą czujesz obowiązek, aby uświadomić mnie co robię.
- Tak, ale nie dlatego zamierzam to zrobić. Po prostu się o ciebie martwię.
- O zmienną, którą znasz trochę ponad godzinę?
- Tak.
- Wiesz, jak śmiesznie to brzmi? Co na to twoja partnerka?
- Nie mam partnerki.
- Nie rozumiem. Jesteś alfą. Powinieneś mieć partnerkę, jeśli umrzesz bezpotomnie to twoje stado może być zagrożone.
- Brzmisz jak mój beta.
- Przepraszam, nie chciałam, znacznie przekroczyłam swoje uprawnienia.
- Nie przepraszaj. Naprawdę nie ogarniam tych wszystkich bzdur klasowych. Nie musisz mi się kłaniać, czy traktować z większym szacunkiem niż na to zasługuję, tylko dlatego, że mam wyższą rangę niż ty.
- Uświadomię cię, jak to działa w praktyce. Masz za sobą tłum ludzi, kiedy ja jestem sama. Masz pieniądze, których ja nie posiadam. W pełni panujesz nad swoją postacią, a ja nie. Gdybyś chciał coś wymusić na mnie siłą, to przy swoich parametrach nie mam z tobą szans. Jeśli chciałbyś użyć kontroli jaką masz ze względu na fakt bycia alfą, to nie mam jak cię powstrzymać. Podsumowując, jak przez przypadek wkurzyłabym cię, to w przeciągu kilku sekund możesz doprowadzić do mojej śmierci, torturować mnie miesiącami, czy gwałcić. W tym czasie nikt ci nie przeszkodzi, nikt mi nie pomoże, wręcz znajdziesz grono osób wokół siebie, które będą ci kibicować i składać pochlebstwa, abyś tylko ich zauważył.
Miałam wrażenie, że go wkurzyłam. Wstał wściekły i zaczął iść w moim kierunku. Na pewno go wkurzyłam. Oparł ręce blisko mojego ciała, praktycznie dotykając moich bioder i uklęknął przy moich nogach. Czy on ma świadomość jak bardzo ulegle by to z boku wyglądało? Jednak przez to nie bałam się aż tak bardzo. Pomimo tego, że ledwie się powstrzymywał od przemiany.
- Ustalmy teraz kilka zasad co do naszej relacji.
- Nie musimy jej tworzyć. To jest ten moment, gdy możesz stąd wyjść i zapomnieć, że mnie poznałeś.
Usłyszałam warkot jaki wydobył się z jego ust. Jego ręce przeniosły się na moje biodra. Dotykał ich wręcz nienaturalnie delikatnie jak na atmosferę jaka teraz była. Jednocześnie czułam się uwięziona, jak w klatce. Miałam też wrażenie jakby w jakiś sposób uznawał mnie za swoją. Nie podobało mi się to, dokąd to zmierza. Mogłam po prostu się z nim przespać, a byłoby po problemie. Wyszedłby stąd i więcej bym go nie zobaczyła.
- Pierwsza zasada, jest jednocześnie najważniejszą jaką masz się kierować w czasie naszej relacji.
Pokiwałam niepewnie głową, gdy wyraźnie podkreślił ostatnie dwa słowa. Mam kłopoty.
- Masz mi mówić wszystko na co masz ochotę. Wysłucham każdej twojej krytyki. Każdego twojego zdania. Twoja opinia ma dla mnie znaczenie. Masz ją wypowiadać, nawet jeśli będzie sprzeczna z moją własną. Jeśli się przejmujesz to możesz siedzieć cicho, kiedy obok jest ktoś trzeci. Jednak jak jesteśmy sami to chcę wiedzieć wszystko. Zrozumiałaś? Masz mi mówić że się czegoś boisz. Jeśli ci coś nie odpowiada. Czy to jasne?
Pokiwałam delikatnie głową.
- Chyba nie traktujesz na poważnie tej zasady. Pamiętaj, że alfa po zapachu jest w stanie rozpoznać emocje.
Przełknęłam głośno ślinę.
- Boję się.
- Cieszę się, że o tym mówisz. Wyjaśnij dlaczego.
- Przerażasz mnie.
- Nie rozumiem czemu. Tylko z tobą rozmawiam. Nie zmuszam cię do niczego. Nie używam wpływu alfy. Nie używam swojej siły. Uklęknąłem obok ciebie, by pokazać swoją uległość wobec ciebie. Czemu się mnie boisz?
- Nie znam cię. Jesteś dla mnie obcą osobą. Nie mogę bezmyślnie ci ufać. Nie mogę od tak uwierzyć w twoje słowa. Nie mogę mieć pewności, że jednak nie zmienisz zdania. Że nie urażę cię przez przypadek.
- Uraziłaś mnie już kilka razy i to zdaje się, że celowo.
- Przepraszam.
- Nigdy nie przepraszaj mnie za to, że wyrażasz swoje zdanie. Co mogę zrobić, abyś przestała się mnie bać?
Wzruszyłam ramionami, nie do końca wiedząc jak mógłby zaradzić moim obawom. Jak mógłby przełamać mój lęk.
- Słuchaj, to jest ten moment, że zrobię prawie wszystko, aby udowodnić że nie musisz się mnie bać.
- Prawie? Czyli czego nie zrobisz?
- Nie wyjdę z tego domu, nawet jeśli mnie poprosisz. Wcześniej chcę mieć pewność, że wypracujemy naszą relację wystarczająco, abym mógł do ciebie wracać za każdym razem, gdy będziemy mieli na to ochotę.
- Czyli nie zrobisz jedynej rzeczy, którą bym chciała abyś zrobił.
Uśmiechnęłam się do niego, aby miał świadomość, że żartuję.
- Ponawiam pytanie, czy masz propozycję, co mogę zrobić, abyś przestała się mnie bać?
Zagryzłam wargę intensywnie myśląc nad jego pytaniem, ale naprawdę nie miałam pomysłu co mógłby zrobić. Usłyszałam z jego strony westchnienie pełne rozczarowania.
- Zamiana ról.
Zanim zrozumiałam o co mu chodzi poczułam jak podnosi mnie, jakbym nic nie ważyła. Usiadł na fotelu i posadził mnie na swoich kolanach, przodem do niego. Ręce miał dalej umieszczone na moich biodrach jakby chciał się upewnić, że mu nie ucieknę. Odruchowo złapałam za jego przedramiona, gdy przez nagłą zmianę pozycji miałam wrażenie, jakbym zaraz miała spaść. Czy to dziwne, że teraz jeszcze bardziej czułam się jak w klatce? Z delikatną obawą czy mu nie ucieknę zdjął jedną rękę z mojego biodra. Jego jeden paznokieć zaczął rosnąć do formy po przemianie. Co on mi zamierza zrobić? Przejechał nim po swojej szyi powodując, że pojawiła się tam krew i jego ręka wróciła do normy, a następnie na moje biodro.
- Napij się.
- Ale
- Napij się.
- Jeśli się napiję, to dasz mi część swoich zdolności.
- Na kilka godzin, będziesz mogła po samym moim zapachu dowiedzieć się co czuję.
- Ale nawet mnie nie znasz, przecież to wymaga zaufania.
- Tak, wyjątkowo zdaję sobie sprawę z konsekwencji. Jak tylko zaczniesz ze mnie pić to sparaliżujesz całe moje ciało. Jeśli tylko być chciała to mogłabyś mnie zabić jednym ruchem. Mogłabyś wypić całą moją krew, zabierając wszelkie moje zdolności, które z krwi wynikają. Dostałabyś awans społeczny będąc alfą.
- To dlaczego mi proponujesz swoją krew?
- Chcę, abyś mi zaufała. Żebyś przestała się mnie bać.
- Nie musisz tego robić. Sam fakt, że zaoferowałeś swoją krew sprawił, że uszanuję twoją pierwszą zasadę.
- Proszę, napij się.
- Dlaczego aż tak ci na tym zależy?
- Bo nie będę musiał aż tak dbać o pozory. Nie będę musiał uważać na słowa, bo będziesz znała moje emocje. Nie będę musiał uważać na swoje czyny, bo będziesz miała siłę, aby mnie odepchnąć gdybym przesadził. To ułatwi dalszą rozmowę.
Dalej uważałam to za jedną wielką głupotę. Ktoś jeszcze nie widział mojego certyfikatu? Wiecie, ten wielki, złoty, co przesłania całe niebo, jest na nim dokładny opis mojego dzisiejszego wieczoru.
- Proszę.
Poddałam się. Z delikatną obawą dotknęłam delikatnie językiem jego szyi. Usłyszałam z jego strony jęk, jakby przyjemności? Przyłożyłam usta blisko rany i zaczęłam ssać. Jego smak był nieziemski. Poczułam jak cały pode mną drętwieje. Naprawdę czułam, że mam nad nim całkowitą władzę. Podobało mi się to uczucie. Na jego miejscu byłabym już na pograniczu histerii. Wzięłam ostatnie łyki i przejechałam językiem po ranie, mając nadzieję, że jest wystarczająco płytka, by szybko się zagoiła. Jego ręce z powrotem znalazły się na moich biodrach. Wraz z oddechem poczułam nowy zapach, próbowałam go rozróżnić, nazwać.
- Pożądasz mnie.
Powiedziałam na głos z lekkim niedowierzaniem. Zobaczyłam na jego twarzy szeroki uśmiech, był z siebie zadowolony.
- Zgadza się, co jeszcze czujesz?
Skoncentrowałam się na zapachach, aby mój mózg miał możliwość nazwania ich.
- Dumę?
- Tak.
- Dlaczego?
- Jestem dumny z ciebie, zrobiłaś to.
- To nie wymagało z mojej strony zbyt wielkiej odwagi. Za to z twojej wymagało ogromu głupoty.
Uśmiechnął się i poczułam, że naprawdę jest rozbawiony moimi słowami.
- Chyba zaczynam rozumieć.
- Co takiego?
- Bawią cię moje słowa, bo mało kto w twoim otoczeniu jest wystarczająco głupi by cię obrażać.
- Zgadza się, ale nazwałbym to bardziej odwagą.
- Czyli rozumiem, że najważniejszą zasadą, jest to bym niezależnie od okoliczności była wobec ciebie szczera?
- Tak.
- Jaką mogę mieć pewność, że mnie potem za to nie skrzywdzisz.
- Masz w sobie moją
krew. Dlatego słuchaj teraz uważnie moich słów. Nigdy, świadomie ciebie
nie skrzywdzę. Jeśli kiedykolwiek użyję wobec ciebie większej siły niż
powinienem to musisz wiedzieć, że nie jest to celowe. Wystarczy, że
powiesz jedno słowo, a przestanę. Nigdy, nie wezmę cię siłą. Jeśli
kiedykolwiek próbowałbym wziąć cię do łóżka, tylko dlatego, że
pragnienie odebrałem jako zgodę, to miej świadomość, że możesz mi
odmówić. Jedno twoje słowo, a przestanę cię dotykać.
- A co z twoim otoczeniem?
- Nie rozumiem twojego pytania.
- Skoro chcesz zbudować między nami jakąś relację to osoby, które cię otaczają, twoje bety, mogą próbować mnie skrzywdzić, jako twoją maskotkę.
Ponownie zaczął warczeć. Był wściekły, czułam to, jednocześnie się nie bałam, bo miałam świadomość, że nie jest zły bezpośrednio na mnie? To zaczyna być jeszcze bardziej skomplikowane.
- Sam nie do końca orientuję się co się dzieje. Nie rozumiem, czemu aż tak mnie pociągasz, poza oczywistym faktem, że jesteś piękna. Jednak gdyby to była czysto kwestia tego, że chcę cię zaliczyć, to możesz być pewna, że już by mnie tu nie było. Wziąłbym to na co mam ochotę i stąd wyszedł. Jeśli kiedykolwiek poznasz ludzi z mojego najbliższego otoczenia to nie będę cię przedstawiał jako swoją maskotkę, ani jako kochankę, tylko jako partnerkę.
Czułam się zaszokowana jego słowami. Dlaczego miałby mnie traktować jako partnerkę?
- Jednak oddalamy się od tego co jest naprawdę ważne.
- A mianowicie?
- Musisz się przemienić.
- Dlaczego aż tak bardzo ci na tym zależy?
- Naprawdę zaczynam myśleć o tobie jak o swojej partnerce. Jak słusznie zauważyłaś moje otoczenie mogłoby być dla ciebie niebezpieczne. Chcę mieć pewność, że w razie problemu będziesz w stanie szybko się przemienić. Chcę mieć pewność, że będziesz nad tym panować. Jeśli zmienny nie dokonuje regularnych przemian do odbija się to na jego zdrowiu, zarówno fizycznym, jak i psychicznym, a zależy mi na tym, abyś była w pełni sprawna.
Miał rację, co do swojego idiotycznego pomysłu. Tylko i wyłącznie przez fakt, że dał mi swoją krew rozważałam jego żądanie. Czułam jego upór. Czułam jak to jest dla niego ważne.
- Jeśli słuchałeś mnie dość uważnie, to wiesz, że nie uprawiam zbyt regularnie seksu.
- Tak, przyswoiłem tę informację.
- Możesz nie mieć zbyt częstego spotkania z takim przypadkiem jak ja, ale odkryłam, że ogromne potrzeby zmiennych są uzależnione od ich przemiany. Im częściej się przemieniają, tym częściej potrzebują seksu.
- Nie wykluczam takiego powiązania. Nawet czytałem kiedyś o tym książkę.
- W takim razie połącz fakty, dawno nie uprawiałam seksu, dawno się nie przemieniałam.
- Czyli jak tylko się przemienisz, to będziesz potrzebować seksu?
Pokiwałam niepewnie głową. W ramach reakcji poczułam jeszcze większe pożądanie z jego strony, na które automatycznie zaczęłam odpowiadać. Olbrzymiej koncentracji wymagało ode mnie, aby nie ruszać biodrami, aby nie wić się na jego kolanach.
- Nie widzę z tym problemu. Jestem tutaj.
- W to nie wątpię. Pamiętaj, że nie panuję w pełni nad przemianą.
- Dalej nie widzę problemu.
- Mogłabym, przez przypadek, uszkodzić cię.
Zobaczyłam jak na jego twarzy robi się coraz większy uśmiech. Jego ręce zjechały na mój tyłek i przyciągnął mnie do siebie na tyle blisko, bym poczuła pod sobą jego męskość. Jęknęłam i zamknęłam oczy czując jak pode mną pulsuje. Jego dłonie trafiły na moje biodra, zaczął nimi ruszać, tak jak sama chciałam to zrobić.
- Otwórz oczy.
Jego głos był zachrypnięty. Pokręciłam głową na boki, zagryzłam wargi, aby ponownie nie jęknąć, w czasie gdy mój oddech powoli zaczynał przyspieszać. Zatrzymał ruch. Nie udało mi się powstrzymać jęku zawodu. Próbowałam sama poruszać biodrami, ale trzymał mnie wystarczająco mocno, by mi to uniemożliwić.
- Proszę.
Szepnęłam, nie do końca pewna tego czego chcę.
- Otwórz oczy.
Jego głos był zdecydowany. Zrobiłam to, niemal wbrew swojej woli. Nawet nie wiem jakim cudem moje ręce znalazły się na jego ramionach. Usłyszałam warkot z jego strony, mogłabym dojść od samego zapachu pożądania jaki wydzielał. Położył dłoń z tyłu mojej głowy i przyciągnął mnie do swoich ust. Zaczął mnie całować tak żarliwie, jakby nie potrafił się od tego powstrzymać. Poczułam, że wstał, więc oplotłam się nogami w jego pasie, aby tylko nie przerywać pocałunku. Położył mnie na czymś twardym i zimnym. Byłam upojona jego zapachem, nie mogłam powstrzymać się od jęków, tak jak on nie mógł się powstrzymać od warkotu. Dał radę oderwać się ode mnie. Chciałam na niego wrzasnąć, aby wracał, ale w tym samym czasie rozerwał moje ubrania wystawiając na jego wygłodniałe spojrzenie moje piersi.
- Proszę.
Dalej go błagałam, moje biodra ruszały się wbrew mojej woli, ręce próbowały przyciągnąć jego głowę, abym znowu mogła go całować, piersi błagały o uwagę i wyginały się w jego kierunku.
- Czy pamiętasz o zasadach?
Co? O czym on w ogóle do mnie mówi? Zatrzymał się, patrzył mi głęboko w oczy, cała drżałam od pożądania. Ono mnie zabije, jeśli on zaraz czegoś nie zrobi.
- Nie chcę, abyś jutro mnie oskarżyła o to, że cię wykorzystałem.
- Nie czujesz jak cię pragnę? To byłby absurd, gdybym cię oskarżyła.
- Potrzebuję twojej zgody, aby cię dotknąć.
Poczułam jak całe moje ciało się rozgrzewa. Jego jedno zdanie podnieciło mnie jeszcze bardziej niż cokolwiek co do tego pory zrobił. Widziałam jak jego nozdrza się rozszerzają, musiał poczuć moje pożądanie. Sam zaczął od niego drżeć.
- Nomi, czekam na odpowiedź.
- Pragnę cię, doprowadziłeś mnie wystarczająco do skraju, abym nie śmiała ci odmówić, a wręcz przeciwnie. Błagam cię, abyś mnie dotknął, błagam, abyś mnie uszczęśliwił. Oddaje ci swoje ciało i proszę, abyś o nie należycie zadbał.
- Dziękuję.
Zdążyłam usłyszeć tylko to jedno słowo zanim ponownie przyssał się do moich ust. Nikt wcześniej nie całował mnie aż tak zachłannie. Z warkotem położył jedną dłoń na moim biodrze, aby przycisnąć je do podłogi. Potrzebowałam się ruszać. Zamiast tego oderwał się od moich ust i zaczął zjeżdżać pocałunkami niżej.
- Altor.
Szepnęłam jego imię na pograniczu nagany i pragnienia. Nie miałam teraz nastroju do długiej gry wstępnej. Językiem okrążył mój sutek i zaczął go ssać. Potrzebowałam go dotknąć. Dostałam się rękami pod jego bluzkę, ale wciąż było mi mało. Skorzystałam z nowych zapasów siły, aby rozerwać jego koszulkę. Poczułam jego rozbawienie, gdy na chwilę oderwał się, aby zrzucić z siebie resztki materiału i zacząć się bawić drugą piersią. Rękami błądziłam po jego idealnie wyrzeźbionych plecach, wróciłam na napięty do granic możliwości brzuch. Czułam na swoim podbrzuszu jak dociska do mnie swoją męskość, która pulsowała razem z jego ruchami. Niecierpliwymi, pospiesznymi ruchami znalazłam zapięcie w jego spodniach. Ku mojej frustracji nie zamierzał mi niczego ułatwiać, a wręcz przeciwnie jeszcze bardziej się do mnie docisnął. Słyszałam jak zaczynam warczeć, nie umiałam tego opanować. Czułam, że moje dłonie się zmieniają. Wykorzystałam to, aby pociąć jego spodnie, w końcu miałam do niego dostęp. W podobny sposób rozcięłam swoją spódnicę i majtki. Westchnęłam jak tylko poczułam, jak nasze ciała się ze sobą dotknęły. Trzęsącą się ręką nakierowałam go na swoje wnętrze i nogami przyciągnęłam jego biodra, aby wszedł we mnie głęboko. Krzyknęłam dochodząc i usłyszałam jego krzyk. Dłoń, którą trzymał na mojej miednicy jeszcze bardziej docisnął do ziemi, tak bym nie miała najmniejszej szansy na to by się ruszyć. Moje ręce zebrał nad moją głowę. Wiłam się pod nim, a on jedynie patrzył na mnie. Był tak bardzo nieruchomy. Całe moje ciało płonęło. Potrzebowałam jego uwagi.
- Proszę.
Zaczęłam go błagać, popiskiwałam potrzebując jego uwagi.
- Czy ty chciałaś sprawić, abym doszedł od razu po wejściu w ciebie?
- Nie, tak.
Nie miałam pewności co chce usłyszeć. Czułam, że jest rozbawiony.
- To w końcu nie czy tak.
- Nie wiem.
- Jak to nie wiesz?
- Nie myślałam o tobie, jasne? Liczyło się dla mnie tylko to by dojść, potrzebowałam ciebie w moim ciele. Nie widzisz, nie czujesz jak cię pragnę? Więc rusz się w końcu do cholery!
Nie wytrzymał i zaczął się ze mnie śmiać. Śmiać! W takiej chwili. Czułam jak robię się coraz bardziej wściekła. Warczałam, moje dłonie non stop próbowały się zmienić, czułam, jak moja twarz chce zmienić się w pysk. To sprawiało, że byłam na niego jeszcze bardziej zła. Zaczęłam się rzucać, bojąc się, że jak ze mnie nie zejdzie, to przemienię się, gdy we mnie będzie. Jednak nie pozwolił mi na to tylko szybko wycofał się i ponownie wszedł we mnie tak głęboko jak dał radę. Krzyknęłam wyginając się w łuk tak bardzo jak mi na to pozwolił. Praktycznie zaatakowałam jego twarz swoim biustem. Warcząc wciągnął mój sutek głęboko w swoje usta. Ugryzł mnie, na co poczułam, że zaczynam dostawać skurczy. Ruszył się w końcu. Posuwał mnie długimi ruchami, nadał tak mordercze tempo, jakie mało kto jest w stanie wykonać. Już po chwili poczułam, że dochodzę. Ponownie odchyliłam się w łuk. Warcząc puścił moje dłonie, aby trzymać moje biodra obiema rękami. Pocałunkami wrócił do moich ust. Całowałam go, jakby od tego zależało moje życie. Drapałam jego skórę na plecach, nie mogąc się powstrzymać. Czułam jak jestem cała obolała, jednak znowu narastało we mnie napięcie. Kolejny orgazm z krzykiem uwolnił się w moim ciele. Zacisnęłam się na nim wystarczająco mocno, aby wrzasnął. Byłam już wykończona, nie mógł już się we mnie poruszać, nie bez sprawiania mi bólu.
- Proszę.
Szepnęłam ponownie, mając nadzieje, że będzie wiedział czego potrzebuję. Zwolnił. Chciałam na niego wrzeszczeć. Próbowałam ruszyć biodrami. Sfrustrowana że nie mogę, jeszcze bardziej zaczęłam drapać jego plecy. Po chwili poczułam, że się rozluźniam, ból odszedł. Ponownie zaczął przyspieszać, ostrożnie, jakby się upewniał czy już może. Moje skurcze były coraz szybsze i bardziej intensywne. Miałam wrażenie, jakby jeszcze bardziej powiększył swój rozmiar. Robił się coraz grubszy, jakby miał mnie zaraz rozerwać. Już po chwili poczułam w swoim wnętrzu dodatkowe ciepło. Wydał z siebie dźwięk na pograniczu wrzasku i warkotu. Ugryzł mój obojczyk, wywołując u mnie okrzyk bólu, który zmienił się w przyjemność, jak tylko doszłam po raz kolejny. Zatrzymał się. Nasze oddechy były niesamowicie szybkie i nieregularne. Czułam jak z każdą chwilą robi się coraz mniejszy. Podjął wysiłek, aby wysunąć się z mojego wnętrza. Jęknęłam czując przyjemność na pograniczu z bólem. Nie wiem skąd znalazł na tyle dużo siły, aby przekręcić się na plecy i wciągnąć mnie na siebie. Czułam, że jestem cała mokra, lepiłam się do niego. Było to cudowne uczucie. Pocałowałam go w klatkę piersiową, zanim się ogarnęłam. Poczułam, jak całuje mnie w czubek głowy. Byłam wykończona, zmęczona, spełniona. Doceniałam możliwość ocenienia emocji po samym zapachu, bo mogłam mieć pewność, że jemu też było dobrze.
- Jakim cudem możesz mnie dalej pragnąć?
Spytałam delikatnie rozbawiona.
- Jak po tym co przeżyliśmy, możesz mnie nie pragnąć?
- To proste.
- Wyjaśnij.
- Dałeś radę w pełni mnie zaspokoić. Czy to znaczy, że dalej mnie pragniesz, bo nie zaspokoiłam cię tak bardzo jak potrzebujesz?
Znowu go rozbawiłam. Poruszył przez to moim obolałym ciałem powodując u mnie jęk bólu.
- Nigdy wcześniej, żadna kobieta nie zaspokoiła mnie bardziej niż ty. Jednocześnie nie wyobrażam sobie, że mogłabyś mnie zaspokoić na tyle, bym przestał cię pragnąć.
- Widać, następnym razem będę musiała się bardziej postarać.
- To jednak patrzysz na mój komfort, a nie tylko na swój?
Jęknęłam zawstydzona, rozumiejąc czego się czepia.
- Nie wstydź się. Cieszę się, że chociaż przez chwilę w pełni myślałaś o sobie.
Zamknęłam oczy, czułam się zmęczona. Trochę zaniepokojona tym co się stało, ale jednocześnie czułam satysfakcję.
- Naprawdę prawie doszedłeś po wejściu we mnie?
- Nie spodziewałem się, że ci się uda. Nie mówiąc już o tym, jaka jesteś fantastycznie ciasna.
- Czy to znaczy tak?
- Tak, to znaczy tak. Gdybym się nie zatrzymał i nie dał sobie chwili na uspokojenie to zabawa z mojej strony zakończyła by się dawno temu.
- Dobrze wiedzieć, że aż tak na ciebie działam.
- Nawet nie próbuj w siebie wątpić. Dlaczego, aż tak bardzo mnie ponaglałaś?
- Bo ignorowałeś fakt, że pragnę cię wystarczająco by być na granicy szaleństwa.
- Któregoś dnia cię zwiążę i na spokojnie zbadam całe twoje ciało.
Jęknęłam na samą myśl. Ta wizja jednocześnie mnie pobudzała, jak i przerażała.
- Jednak chcesz mnie zabić.
Znowu zaczął się ze mnie śmiać. Uśmiechnęłam się, chyba mogłabym się do tego przyzwyczaić.
- O, tak. Chcę cię ukarać, że tak bardzo mi się sprzeciwiałaś, iż tak długo kazałaś mi czekać.
W mojej głowie pojawiła się niepokojąca myśl. Podniosłam się na tyle, by móc spojrzeć na jego twarz.
- O co chodzi?
- Czy to dlatego dałeś mi swoją krew?
- Nie rozumiem pytania.
- Czy dałeś mi swoją krew, abym poczuła twoje pożądanie i nie mogła się powstrzymać od seksu z tobą?
- Co?
Widziałam na jego twarzy szok, które przeszło w zrozumienie, a następnie w złość. Z warkotem przewrócił mnie na plecy unieruchamiając moje ręce i nogi.
- Twierdzisz, że bez tego byś mnie nie pragnęła? Że żałujesz tego co się stało? Sądzisz, że bez tego moja dzisiejsza wizyta ograniczyłaby się czysto do rozmów?
Przestraszyłam się.
Miałam świadomość, że mogę go odepchnąć. Jednocześnie, że zasługuje na
wszystko co by mi teraz zrobił. Jeśli ktoś miałyby jeszcze wątpliwości,
to uroczyście oświadczam, że jestem idiotką. Aby zorientować się, czy
ktoś zasługuje na certyfikat głupoty inni porównują jego uczynki z moim
wieczorem. Od zmiany zasad, nikomu nie udało się go otrzymać.
- To nie tak.
- Wyjaśnij.
Przeszedł mnie dreszcz. To jest głos osoby, która mogłaby zabić. Przełknęłam głośno ślinę mając nadzieję, że uda mi się ubrać w słowa to co myślę.
- Nie zależnie od tego co uważasz, nie jestem dziwką.
Warczał, chyba jednak nie byłam zbyt dyplomatyczna.
- Poznałam cię dopiero dzisiaj. Pragnęłam jak cholera jak tylko się zobaczyłam. Inaczej nie robiłabym z siebie idiotki oglądając cię aż tak uważnie. Miałam świadomość, że nasze spotkanie może zakończyć się seksem. Jednak miałam nadzieję, że do tego nie dojdzie.
- Dlaczego?
W dalszym ciągu ten lodowaty głos mógł zabijać. Co mu niby miałam odpowiedzieć, aby zrozumiał co myślę? Może po prostu powinnam być szczera? Mówić wprost? Odwróciłam głowę na bok i zamknęłam oczy, nie potrafiłam na niego patrzeć.
- Ponieważ+
- Spójrz na mnie.
Jęknęłam zaciskając powieki jeszcze mocniej. Dwoma palcami złapał mój podbródek, aby przekręcić moją głowę w swoim kierunku.
- Patrz mi w oczy, jak do mnie mówisz.
To już był głos alfy. Musiałam go posłuchać. Otworzyłam oczy i wyrzuciłam z siebie słowa na tyle szybko, że nie mam pewności czy mnie zrozumiał.
- Miałam nadzieję, że nie dojdzie do seksu, abyś miał powód, by do mnie wrócić.
Wściekła, odepchnęłam go od siebie. Był na tyle zaskoczony, że dałam radę się spod niego wyturlać i wstać. Czułam na swojej twarzy łzy.
- Co się stało?
Próbował mnie dotknąć, ale odskoczyłam i stanęłam po drugiej stronie fotela, chcąc, aby przynajmniej on nas od siebie oddzielał.
- Co się stało? Ty się jeszcze pytasz?
- Tak, nie rozumiem twojej reakcji.
- Użyłeś na mnie głosu alfy, chociaż obiecałeś, że tego zrobisz!
- Zasugerowałaś, że bez przymusu nie przespałabyś się ze mną! To tak jakbyś oskarżyła mnie o gwałt!
Rozumiałam jak się poczuł, dalej miałam świadomość jego emocji. Co nie zmieniało faktu, że złamał obietnicę.
- Spróbuję podsumować to co powiedziałaś. Nie chciałaś się dzisiaj ze mną pieprzyć, bo miałaś nadzieję, że jak nie dasz mi dupy, to będę do ciebie przychodził, aż do skutku?
- Jak tak o tym mówisz to brzmi do źle.
- Niezależnie od tego jak ujmę to w słowach to będzie to źle brzmiało. Odpowiedz mi na pytania.
- Dlaczego mam odpowiadać na twoje pytania, skoro nie potrafisz dotrzymać głupiej obietnicy?
- Przepraszam, dobrze? Nie chciałem łamać obietnicy. Jesteś pierwszą osobą od wieków, która dała radę mnie skrzywdzić. Usiądź.
Uspokoiłam się trochę na jego słowa. Czyli zrobił to bo się bał?
- Proszę, usiądź.
Powoli zaczynałam się uspokajać i usiadłam na fotelu. Podszedł bliżej, aby uklęknąć w moich nogach, a ręce położył na moich udach.
- Czy odpowiesz na kilka moich prostych pytań?
Pokiwałam głową bojąc się tego co może się zdarzyć.
- Odpowiedz.
- Tak, odpowiem na twoje pytania.
- Czy mnie pragniesz?
- Tak.
- Czy pragniesz wystarczająco by zgodzić się na seks?
- Po tym co mi zafundowałeś, to wystarczająco by nie wypuścić cię z łóżka.
- Czy wcześniej pragnęłaś mnie wystarczająco by zgodzić się na seks?
- Tak, po prostu miałam blokadę psychiczną.
- Żałujesz tego do czego między nami doszło?
- Nie.
- Dlaczego sądzisz, że skoro już oddałaś mi swoje ciało, to do ciebie nie wrócę?
Znowu miałam wątpliwości czy mu mówić. Jednak moje słowa tak bardzo mogły sprawić, że pójdzie jak i to że dzięki nim zostanie.
- A dlaczego miałbyś zostać? Wiesz jak wyglądam. Wiesz jak się pieprzę. Nie jestem osobą, która miałaby jakąkolwiek wartość, a ciekawość nowością już zaspokoiłeś.
- Abstrahując już od innych powodów udowadniających absurd twojej wypowiedzi. Znając moje emocje jak możesz wątpić, że nie będę chciał do ciebie powrócić, aby to powtórzyć.
- Teraz już to wiem.
- A wcześniej?
- Skąd miałam mieć pewność, że ci się spodobam? Przede mną musiałeś już mieć z tysiąc kobiet, a jednak żadna nie jest twoją partnerką. Na pewno nie posiadam nic więcej niż one.
- Jak długo zamierzałaś to ciągnąć?
- Co ciągnąć?
- Jak długo zamierzałaś odmawiać mi swojego ciała?
- Aż uwierzę, że wrócisz nawet gdy seks ci się nie spodoba.
- To teraz zastanów się chwilę, czy istnieje coś takiego co mogłoby ci dać tę pewność.
- Czas. Gdybyś regularnie mnie odwiedzał to nie wątpiłabym, że wrócisz.
- Wspaniale. To ile kazałabyś mi czekać? Tydzień? Miesiąc? Rok? I w imię czego? Strachu? Nie sądzisz, że gdybym chciał spędzać z tobą czas tylko dlatego, że jesteś nowością to nie byłbym wart tego, byś go na mnie marnowała.
- Zawsze będziesz wart więcej niż ja.
Szepnęłam cicho.
- Dlaczego? Nawet mnie nie znasz. Nie wiesz co w życiu dokonałem. Stawiasz mnie wyżej, bo co? Bo jestem alfą?
- Stawiam cię wyżej, bo nie da się być niżej ode mnie.
- Każdym kolejnym słowem coraz bardziej się pogrążasz.
Miałam wrażenie, że w jego postawie coś się zmieniło.
- Nie jesteś już na mnie zły?
- Jestem, nawet nie myśl, że nie. Uspokaja mnie tylko myśl o tym w jaki sposób będę mógł cię karać. Tak długo, aż w końcu uwierzysz w siebie.
- To chyba będziesz musiał próbować do końca świata.
- Przy twoim charakterze? Będziemy się nieźle bawić.
Spojrzałam na niego zdumiona widząc jak się uśmiecha.
- No dobra, to teraz grzecznie schodzisz z fotela, aby odpokutować za swoje myśli i przemieniasz się.
Byłam przerażona. Miałam nadzieję, że odpuścił sobie ten chory pomysł. Wstał i wyciągnął w moim kierunku rękę. Niepewnie chwyciłam jego dłoń i już po chwili stałam na podłodze. Jakimś cudem dopiero teraz dotarło do mnie, że obydwoje jesteśmy kompletnie nadzy, rozejrzałam się wokół, aby zobaczyć jedynie strzępy materiałów.
- Zniszczyłam ci ubranie.
- A ja twoje.
Odpowiedział z wyraźną dumą.
- Nie rozumiesz, nie będziesz miał jak wrócić do domu.
- A kto powiedział, że chcę wracać?
- Dobrze, inaczej. Nie będziesz mógł wyjść na dwór.
- Spokojnie, zawsze mogę się przemienić i wrócić w postaci niedźwiedzia.
- Zmieniasz się w niedźwiedzia?
- Tak i to olbrzymiego.
- Nie wątpię.
- Nie odwracaj uwagi, tylko się przemieniaj.
Pokiwałam niepewnie głową, ale miałam świadomość, że nie ma sensu się z nim kłócić.
- Ale mam jedną prośbę.
- Słucham.
- Jeśli straciłabym nad sobą kontrolę to użyj swojego głosu.
- Mam złamać obietnicę?
- Proszę, naprawdę nie panuję nad swoją formą.
- Dobrze.
Upewniłam się, że chociaż trochę mi wierzy i odsunęłam się o kilka kroków. Zamknęłam oczy próbując się uspokoić. Skoncentrowałam się na mocy, którą w sobie miałam chcąc ją uwolnić. Poczułam ból i zobaczyłam świat z nowej perspektywy. Rozejrzałam się wokół i poczułam niedźwiedzia. Co on robi w moim domu? Na moim terytorium. Zaczęłam zbliżać się do niego z warkotem. Chciałam, aby się mnie przestraszył. To mój teren i nikt nie ma prawa na nim być.
- Nomi, uspokój się.
Nomi? On próbuje do mnie mówić. Zatrzymałam się metr od niego szykując się do ataku.
- Kochanie, przemień się z powrotem.
Przemienić? O czym on w ogóle do mnie mówi. Przeniosłam się na tylne łapy, aby wykonać skok.
- Rozkazuje ci się przemienić w człowieka.
Zdziwiona usłyszałam polecenie. Przemienić w człowieka? Jestem taka jak on? Dlaczego czuję niedźwiedzia, a widzę człowieka? Ja też tak potrafię? Z ciekawości skoncentrowałam się i poczułam ból. Zachwiałam się mając problem z równowagą. Zszokowana patrzyłam na Altora, czy on wie co się stało?
- Naprawdę nie panujesz nad swoją przemianą.
Patrzyłam na niego zdziwiona. Nie ogarnął, że przemieniłam się z własnej woli. On nie wie, że w postaci zwierzęcej mogę ignorować jego rozkaz. Ale dlaczego?
- Jesteś piękną panterą, wiesz?
Spojrzałam na niego ponownie i uderzyła we mnie fala pożądania. Widziałam jak Altor się zachwiał, a potem popatrzył na mnie z ogniem w oczach.
- Ktoś tu chyba ma ochotę na drugą porcję zabawy.
Zrobiłam krok w jego kierunku i jęknęłam z bólu.
- Może i mam ochotę, ale czy wiesz jak bolą mnie biodra? Będę jutro miała dość spore siniaki.
- Chcesz zobaczyć moje plecy?
Zapytał z rozbawieniem. Zrobiłam mu krzywdę? Przerażona zaczęłam do niego podchodzić, ale złapał mnie i przytulił do siebie.
- Żartowałem, nie pokażę ci swoich pleców.
- Zrobiłam ci krzywdę?
- Nie zrobiłaś niczego na co nie wyraziłem zgody.
- Zrobiłam ci krzywdę.
- Gdybym chciał to jednym gestem mogłem do tego nie dopuścić. Lepiej pokaż mi gdzie masz swoje łóżko.
- Nie! Nie możemy znowu uprawiać seksu, nie chcę cię znowu skrzywdzić.
- Och, będziemy. I możesz mi zaufać, że więcej niż raz. Chyba, że masz jakieś lepsze wymówki.
Poprzedni